Lubie piec, bardzo lubie, nawet bardziej niż gotować (choć i to lubie). Zawsze lubiłam piec ciastka i ciasta, odkąd pamiętam i odkąd mama mi pozwoliła ;) Co wiecej, pieczenie ( nie koniecznie jedzenie) sprawia, że czuje się lepiej i jest idealnym lekarstwem na stres czy depresję. W moim przypadku działa, a że nauka języka daje mi ostatnio w kość, upiekłam wczoraj muffinki, spontanicznie i oczywiście bez dodatku glutenu i laktozy.
Muffiny na depresję ;)
2 szkl. mąki bezglutenowej
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
3 łyżki cukru
1 jajko
1 szklanka mleka sojowego
½ szklanki oliwy
posypka oraz rodzynki (na oko)
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
3 łyżki cukru
1 jajko
1 szklanka mleka sojowego
½ szklanki oliwy
posypka oraz rodzynki (na oko)
Wymieszać przesianą mąkę, cukier i proszek do pieczenia.
Zmiksować mleko, jajko, oliwę i wlać do mąki. Mieszamy wszystko na jednolitą masę.
Teraz możemy dodać ....czyli, to co chcemy , ja dodałam kolorową ozdobną posypkę ( tak, do środka) oraz troche rodzynek. Nakładamy ciasta do ¾ wysokości foremek. Pieczemy w temp.200stop..około 15-20min.
Zmiksować mleko, jajko, oliwę i wlać do mąki. Mieszamy wszystko na jednolitą masę.
Teraz możemy dodać ....czyli, to co chcemy , ja dodałam kolorową ozdobną posypkę ( tak, do środka) oraz troche rodzynek. Nakładamy ciasta do ¾ wysokości foremek. Pieczemy w temp.200stop..około 15-20min.
o smakowicie wygladaja:p,ja malo kiedy cos pieke ,mufinek jeszcze nie probowalam,z nami to jest tak,na wszystko mamy ochote ale to jest takie jedzenie oczami,pozniej ja upieke ciasto ,zjemy po kawalku i reszta marnieje
OdpowiedzUsuńJa mam głodomora w domu, który je wszystko co upiekę :)
Usuńdziękuję za miłą wizytę:)))
OdpowiedzUsuńsmakowitości - depresja z nimi nie straszna, tylko trochę tych cm żal;))))
Bezglutenowe Ci centymetrów tak szybko nie dodadzą, chyba , że zjesz ich 30 w ciągu dnia ;)
UsuńUwielbiam muffinki i wszelkie cista, stad czasem nazywana jestem cookiemonster :P
OdpowiedzUsuńajtam, ja teraz żałuje, że nie wszystkie mogę jesc (ohhh...serniczek!) , a kiedy mogłam to nie jadłam.
UsuńPychotka i jak to pięknie wygląda, od razu chce się zjeść!!!!
OdpowiedzUsuńWszystkie zostały już skonsumowane ;)
UsuńYumi! Pięknie wyglądają - kolorowo, wiosennie. To jest też mój ulubiony lek na chandrę, obniżone samopoczucie: wchodzę do kuchni, testuje jakiś nowy przepis, posprzątam sobie i od razu czuję się o niebo lepiej. A więc podzielam Twoją 'idealną odskocznie' :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Aleksandra
Dziękuje, dokładnie tak to u mnie wygląda.
UsuńWyglądają bardzo smakowicie !!!
OdpowiedzUsuńTakie też były:)
UsuńSuper :) uwielbiam muffinki piec, fotografować i zjadać ;P
OdpowiedzUsuńJa też:)
UsuńTak mufinki mają w sobie coś odprężającego szczególnie ich pieczenie.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTo prawda, pieczenie ma:)
UsuńDepresji nie mam, wręcz przeciwnie :)
OdpowiedzUsuńAle mufinki chętnie upiekę :)
Na nie-depresję też się nada ;)
Usuńale pychotka :)
OdpowiedzUsuńmniam.... wyglądają pysznie :))) coś dla mnie :)))))))))))))) Pozdrawiam i zapraszam do siebie u mnie pikinikowo dziś, a takie mufiinki były by w sam raz
OdpowiedzUsuńhttp://m-lenat.blogspot.com
oooo muffinki :) super! muszę kiedyś wypróbować takie bezglutenowe zrobić :) ale na razie mam w planie jakieś zwyczajne tylko jeszcze o smaku nie zdecydowałam :)
OdpowiedzUsuńTe nadzwyczajnie pieknie mi urosły :)
UsuńCleo, poradziłaś sobie całkiem niedawno z jednym egzaminem, to z resztą bez dwóch zdań też sobie poradzisz :-) A mufinki wyglądają super apetycznie :-) Mam nadzieję, że poprawiły Ci humor :-) Buźka :-*
OdpowiedzUsuńPoprawiły, słońce poprawiło, wszystko poprawia jak się chce, dziś smażyłam naleśniki :D i uciekam na kolejne zajęcia :)
UsuńWyglądają przepysznie...rzadko kiedy coś piekę i to chyba z rozsądku;) ale przepis chętnie zanotuję;))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
Smakowicie wyglądają :)
OdpowiedzUsuńSmakowicie smakowało ;)
UsuńJuż długo nie muffinowałam, a Twoje wyglądają przepysznie! Ogólnie w domu jest tak,że lepiej nic nie piec bo się wszyscy roztyjemy hehe, schodzi w mgnieniu oka:))
OdpowiedzUsuń