To był grudzień 2011, niedługo przed świętami. Zmęczenie, które towarzyszyło mi od miesięcy wydawało się być naturalne, winiłam za to pogodę, prace i nieregularne posiłki. W grudniu pojawiło się swędzenie, byłam w pracy i nie spodziewałam się niczego spektakularnego. W przerwie na lunch zauważyłam, ze mam wysypkę. W końcu zdecydowałam się o tym poinformować i zwolniłam się do domu. Był już wieczór, przychodnia lekarska zamknięta. Zbagatelizowałam sprawę i miałam nadzieje udać się tam następnego dnia rano... Rano byłam już od kilku godzin w szpitalu na oddziale intensywnej terapii. Podłączona do aparatury i z maską tlenową na twarzy. To była moja pierwsza styczność z szpitalem jako pacjentka. Umierałam z przerażenia z trudem oddychając. Ciało piekło jakby mnie ktoś żywcem podpalał, wysypka zamieniła się w czerwone płaty na ciele i była wszędzie. Paraliżowały mi kończyny. To był mój horror ze mną w roli głównej. Przychodzili lekarze, specjaliści, profesorowie...nikt nie wiedział co się dzieje. Pierwsza dawka leków nie pomogła, druga też nie. W trzeciej podali mi sterydy i eksperymentowali. Spędziłam w szpitalu 5 dni, naszpikowana sterydami i po wyjściu musiałam je wciąż przyjmować. Bez diagnozy i porady zostałam odesłana do domu. Lekarze mieli nadzieje, ze to się już nie powtórzy ... ja też.
"You're my mystery"
Trzy miesiące później trafiłam ponownie. Szczęśliwie zanim jeszcze nie było tak źle, jak za pierwszym razem...Ta, szczęśliwie. Kolejni profesorowie, kolejni specjaliści, kolejne sterydy i zero diagnozy. Po kilku dniach wyszłam z dawką sterydów na kolejne tygodnie. Zaczęłam szukać informacji w sieci. Pewnego dnia spacerując po Dublinie, zobaczyłam szyld na oknie chińskiej kliniki, w której kupowałam ziołową herbatę, zapytałam o niego - o badania alergiczne. Oddałam próbkę włosów i czekałam dziesięć dni na rezultat - z pośród 400 składników/produktów, na które potencjalnie mogłabym być uczulona na szczycie znalazły się produkty mleka krowiego, żółtko jajka i gluten...kolejno był kurczak, czerwone wino, majonez i pewnie coś jeszcze. Zamarłam! Ale postanowiłam nie czekać na kolejne ludzkie eksperymenty ze sterydami i zmienić dietę. Tak, tak...takich specjalistów medycznych mają w Irlandii. Brawo! Nikt nie wpadł na to, że alergie nie muszą występować u człowieka od urodzenia i wcale nikt z rodziny nie musi na nie chorować. Jeden lekarz nawet chciał opisać artykuł z moim niewyjaśnionym przypadkiem - You're my mystery.... powiedział, gdy opuszczałam łóżko szpitalne po raz drugi.
Nigdy więcej nie wróciłam do szpitala...
Zmiana w diecie wiązała się z wieloma wyrzeczeniami. Nie było łatwo nagle zrezygnować, z ulubionych jogurtów czy ulubionego sera camembert, nawet z tego czerwonego wina i kurczaka.
Nie było też łatwo kupować produkty bezglutenowe, gdy w składzie większość zawiera krowie mleko lub jajko, nadal nie jest to proste. Kupowanie w sklepie wiązało się z półgodzinną (lub godziną) wyprawą czytając skład każdego potencjalnego produktu, który zamierzałam kupić. Dziś wyrobiłam już nawyk, znam składy, kupuje zazwyczaj te same produkty, lub sprawdzam skład innych przy ich ewentualnym zakupie.
Allergy - free = no eggs, no dairy, no gluten!
Potrzebowałam innych porad jak walczyć z chorobą i co jeść. Kupowałam pierwsze książki, nie każda była pomocna, nie wiedziałam jak zastępować jajko w przepisach. Eksperymentowałam w kuchni, nie zawsze były to owocne eksperymenty, ale nie przestawałam. Do dziś nie zapomnę jak próbowałam zrobić naleśniki z mąki kukurydzianej - nie próbujcie - nie da się ;) za to placki warzywne owszem:) Poniższa książka pomogła mi najbardziej, ponieważ pokazała mi jak zastępować produkty, na które byłam uczulona. Zawierała również poradnik i informacje na temat alergii pokarmowej. Jestem do dziś z niej bardzo zadowolona i muszę przyznać, ze był to najlepszy zakup książki kucharskiej jaki zrobiłam.
Nauczyłam się gotować!
Są w tym wszystkim plusy. Tak jak wcześniej z gotowaniem nie miałam wiele wspólnego (podobno nie miałam czasu, uważam raczej, że nie było zapału i chęci), tak od czasu alergii nie tylko zaczęłam jadać regularne ciepłe posiłki ale i pokochałam gotowanie, odkryłam nowe smaki i nowe kuchnie. Eksperymentowałam (nadal to robię), a bez ziół i warzyw nie wyobrażam sobie życia:) Wierzę, że nic nie dzieje się bez przyczyny, a nauka słuchania własnego organizmu wymaga czasu i precyzji. W zamian otrzymujemy znacznie więcej - zdrowie! I choć zabrzmi to irracjonalnie - jestem wdzięczna za te wydarzenia, za strach, za wysypkę, za alergię, bo pomogły mi zrozumieć, że w powiedzeniu "jesteś tym co jesz" jest sporo sensu i przesłania, które trzeba odkryć, a którego ja wcześniej nie dostrzegałam.
Wsparcie jest bardzo ważne!
Nigdy nie zabroniłam jeść mojemu T. to na co ma ochotę. On jednak postanowił mnie wspierać od samego początku. Czytał składy produktów, starannie, choćby dwa razy. Zrezygnował z kurczaka, choć utwierdzam go w przekonaniu, ze mogę mu go przygotować osobno. Jadł ze mną ryż, pomimo, ze za nim nie przepada. Pytał się znajomych z alergią, jak sobie radzą i dawał mi cenne wskazówki. Problem pojawia się, gdy wychodzimy coś zjeść, wówczas zaczyna się szukanie.... Niestety w Irlandii było z tym łatwiej, prawie każda restauracja posiada tam menu dla osób z alergią na gluten. W Holandii jest z tym duży problem i najczęściej kończy się na sałatkach oraz rozmowami z szefem kuchni aby poznać dokładny skład (to bywa niekomfortowe). Alternatywą są azjatyckie restauracje - szczęśliwie!
Nie tylko mój partner mi pomaga ale również rodzina i znajomi. Zapraszają mnie w miejsca, gdzie wiedzą, że i ja mam wybór, gdy gdzieś zobaczą restauracje serwującą specjalne menu dla alergików, nie omieszkają mnie tam zabrać czy o niej poinformować. Gotują specjalnie dla mnie inaczej, kupują przystawki, które i ja mogę jeść, posyłają strony z przepisami. Przyznam, ze ich troska jest szalenie miła.
Wchłonęłam Twój post na jednym oddechu. Przykro mi że musiała przejść przez Tą niewiedzę lekarzy i przez nich cierpiałaś dwa razy. Ale to nie dzieję, że tylko w Irlandii. Pomimo tego, że Danii gdzie mieszkam, służba zdrowia jest an wysokim poziomie (choć wiele osób twierdzi, że to wygląda tylko tak z wierzchu, od środka jest całkiem inaczej) to też trafiają się takie przypadki, gdzie lekarze według mnie nie powinni być lekarzami. Kiedyś miałam sytuację z prawą ręką, na zewnętrznej stronie dłoni dostałam wysypkę, zgłosiłam się do lekarza. Pani doktor obejrzała dłoń z każdej strony, z bliska, z daleka, pod lupą, pod światłem. Zawołała inną panią doktor i ta obydwie oglądały moją dłon przez kilka dobrych minut. Po jak nic im nie przychodziło do głowy, pani doktor wystukała w google - choroby skórne dłoni i porównywała moją wysypkę z wysypkami na ekranie komputera. Nie wiedziałam czy mam się śmiać czy płakać, ale niestety nie posłuchałam się jej i nie wykupiłam maści sterydowej, którą mi przepisała. Zaczęłam analizować co przez ostatnie dni jadłam, i wyszło na to że dałam sobie za mocno popalić z produktami mlecznymi. Odstawiłam je natychmiast, i po kilku dni wysypka zaczęła znikać. Nie wiem czy to rzeczywiście od tego było, ale analiza tego co jem przydała się. A teraz przy następnej wizycie w PL, zamierzam sobie zrobić testy alergiczne, aby mieć pewność czy nie dobijam sobie organizmu czymś co mi szkodzi, a nawet o tym nie wiem. Od ponad 2 lat patrzę na to co jem, od maja tamtego roku przeszłam na wegetarianizm, jem sporadycznie sery, mleka krowiego nigdy nie lubiłam, jogurty tylko sojowe od czasu do czasu. Uważam, że to co jemy ma ogromne znaczenie. Od kiedy nauczyłam się słuchać co moje ciało do mnie mówi, skończyło się wiele moich problemów zdrowotnych, z samopoczuciem. Od kiedy przeszłam na wege jestem pełna energii, siły i mogłabym góry przenosić. Uważam, że każdy z nas powinnien mieć swobodny dostęp do testów alergicznych, bezpłatnych, bo nie każde alergie, tak jak Mario napisałaś, ma się od urodzenia. Wiele osób przez wiele lat przeciąża organizm, nawet o tym nie wiedząc, do momentu aż będzie tak źle, jak to się stało w Twoim przypadku. Ale się rozpisałam! :) Świetny post, bardzo lubię rozmawiać na takie tematy i czytać, bo mam małego fioła na tego typu rzeczy. :) Pozdrawiam cieplutko ze śnieżnej Danii! Żanet
OdpowiedzUsuńCieszę się Żanetko, ze włączyłaś się w dyskusje. W Holandii niby Służba Zdrowia również na wysokim poziomie, w końcu za to niemało płacimy każdego miesiąca, ale po tym jak moja znajoma opowiedziałam mi historię, gdzie lekarz odpowiadał na jej pytania dotyczące ciąży, sprawdzają w google ( zaznaczam, ze na każde pytanie) powątpiłam. Śmiechu warte, mi to się w głowie nie miesci. Sprzęty mają, piekne szpitale, wszystko dostępne, brak długich koleje, ale kompetycji w tym wszystkim chyba brak. Tak jak w Irlandii.
UsuńCo do Twoich testów, proponuje Ci zrobić pokarmowe (podejrzewam, ze tanie nie są). Po pierwszej wizycie w szpitalu, też zrobiłam w Polsce testy, standardowe i nie wyszło mi na nich nic. Nie oszczedzaj na sprawdzaniu wszystkiego, bo na zdrowiu oszczędzac nie można w żadnym wypadku. A słuchać organizmu należy zawsze, choć to długa i trudna droga aby się z nim na początku porozumieć, tego trzeba sie nauczyć, głównie w przypadku zmiany diety, na tą właściwą.
Współczuję!! Ale również wiem co przeszłaś,ja miałam podobny przypadek,chociaż w szpitalu nie wylądowałam.Któregoś dnia,miałam wyjazd,ale obudziłam się z wysypką w pachwinach,na piersiach i na nerkach,,,malutkie i czerwone,,swędzące! Postanowiłam czym prędzej lecieć do lekarza,wiadomo że prywatnie.Dostałam z mety zastrzyk i tabletki.Jednak trudno było powiedzieć czy po nowalijkach,bo jadłam sałakę,czy po niemieckiej czekoladzie w orzechami,,do dziś tego nie wiem.Na następny dzień wyglądałam okropnie,,te pryszcze rozlały się na czerwone wielkie plamy,,moje piersi były aż opuchnięte ! Wszystko mnie okropnie swędziało,,masakra!Ale z następnymi dniami zaczęło to schodzić,musiałam się nawet kąpać w wannie w odpowiednim płynie i określonej temperaturze! Szkoda tylko,że trochę się wycierpiałam a do dziś nie wiem co mi tak faktycznie było:))Pozdrawiam i bardzo podziwiam Cię za mocny charakter !
OdpowiedzUsuńMoja wysypka wyglądała podobnie, tyle, że te plamy nie tylko opuchły i swędziały ale również pażyły moją skóre. Na szczescie zareagowałaś szybko udając się do lekarza natychmiast więc obylo się bez wizyty w szpitalu. Ja postanowiłam przeczekać do rana, a mogło byc już nawet za późno. Proponuje Ci zrobić testy alergiczne, zdecydowanie coś jest nie tak i lepiej to zbadać już teraz aby uniknąć takiej sytuacji w przyszłości
UsuńMnie też to parzyło!Myślałam że się wścieknę!A do tego przez całe lato nie mogłam wychodzić na słońce!
UsuńMasz rację ,nawet kiedyś zaczęły mnie swędzieć plecy i to był identyczny świąd jak wtedy,,jednak lekarz uznał - że nie ma takiej potrzeby!! Pozostaje jak zawsze leczyć się prywatnie :(
Kochana, to Ty uciekaj szybko robić sobie testy pokarmowe. Zdecydowanie coś masz, lepiej to sprawdzić zanim znów bedziesz musiała korzystać z rad lekarzy i to nie zawsze dobrych. One nie są tanie, ale z pewnością mniej zapłacisz za nie anizeli za ciągłe wizyty u prywatnych lekarzy.
UsuńJa nie mam alergii pokarmowej, ale mam na nikiel i jeden z leków używanych przez stomatologów - o czym przekonałam się całkiem niedawno dwa razy lądując na izbie przyjęć. Na pewno nie jest Ci łatwo, ale ile z tego dobrego wyszło :) Jak czytam te Twoje przepisy to aż chce się to zjeść :) Wytrwałości i zdrówka Marysiu :)
OdpowiedzUsuńDziękuje Moniko. Ja mam standardową zasadę, którą od dziecka powtarzał mi Ojciec - Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło - i to sie zgadza, tym się kieruje i doceniam każde trudności życiowe, które ukierunkowują mnie na właściwą drogę. Były minusy, teraz są plusy.
UsuńTo faktycznie horror, najgorsze co może być to kiedy nikt nie jest w stanie stwierdzić co Ci jest...
OdpowiedzUsuńTo był horro, ta niewiedza i bezradność. Nikt nie lubi być eksperymentalnym króliczkiem doswiadczalnym.
UsuńSłużba zdrowia i podejście lekarzy do chorób to temat rzeka. Sama wiele przeszłam w tym temacie i po kilku latach szpikowania lekami, które podobnie jak sterydy nie leczą przyczyny, a jedynie doraźnie hamują symptomy (przy okazji pozostawiając po sobie dziesiątki skutków ubocznych) postanowiłam sama wziąć się za swoje zdrowie. Zaczęłam podobnie jak Ty od niekonwencjonalnej diagnostyki, a potem była dieta eliminująca produkty mleczne i ograniczająca do minimum te, z zawartością glutenu. Zmieniłam cały sposób życia, nie tylko to co jem, ale również to co na siebie nakładam i wklepuję (czyt. kosmetyki :) U lekarza nie byłam już ponad rok, czuję się dobrze. Wiem, że jest Ci trudno i znam ten ból, gdy wydaje się, że pozostała już tylko sałata i woda. Mogłabym dużo o tym pisać, ale do pewnych rzeczy trzeba dojść samemu, no chyba, że tak jak w Twoim przypadku organizm sam się wcześniej zbuntuje. Najważniejsze to być zdrowym, czego Tobie i sobie życzę :)
OdpowiedzUsuńWidzę,że niestety takich przypadłości jest więcej gdzie sami sobie jesteśmy lekarzami. Ja, podobnie jak Ty, zmieniłam wszystko - kosmetki również, nie dlatego, że musiała, ale dlatego że zaczełam przykładać do tego większą uwagę. Samej diety nieżałuje - już teraz nie, choć tak jak napisałam, czasami z przyjemnością zjadłabym coś zakazanego ;)
UsuńDziekuje Ci serdecznie - abysmy zdrowe były, bo na całą resztę można zapracować.
Nie miałam pojęcia, że Twoja historia byla tak dramatyczna. Jak widać przeciążenie organizmu niezdrowymi dla Ciebie produktami było ogromne. Coraz częście spotykam się z tego typu alergiami, coraz częściej słyszę o tym, że ktoś nie może jeść glutenu, produktów mlecznych itd. Jak widzę, badzo ważne jest obserwować siebie i to jak na dane produkty reagujemy. Ja sama już wiem, że niektóre produkty są dla mnie zdecywanie nie wskazane, więc ich unikam. Zrobienie testów alergicznych to również bardzo dobry pomysł, chyba czas nad tym pomyśleć. Lepiej wiedzieć co nam szkodzi, niż faszerować się nimi. Szkoda też, że lekarze są nieprzygotowani i doprowadzają do takich sytuacji jak w Twoim przypadku. W zasadzie to sama musiałaś sobie pomóc.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wpis, myślę, że wielu osobom może się przydać.
Pozdrawiam cieplutko.
Liczę na to, że się przyda. Aby chorujący nie myśleli, ze to koniec świata, a Ci którzy problemu takiego nie mają, przyglądali się sobie samym z wiekszą starannością. O tej sytuacji z pewnością niezapomne, głównie ze względu na sterydy, które dały mi popalić, z drugiej strony odbieram to jako sygnał, dość doraźny, że czas było coś zmienić i zająć się sobą w większym niż dotychczas stopniu. Takie testy polecam każdemy, czasami nie mamy do czyniania z prawdziwą alergią ale nietolerancją na niektóre produkty, po co się męczyć, po co to sobie robić - szanujmy siebie i swój organizm.
Usuńwsparcie jest bardzo ważne :-)
OdpowiedzUsuńmój M. tez mnie wspiera teraz jak jestem na diecie by schudnąć je to co ja nie chcę bym osobno mu przygotowywała posiłki :)
dobrze że napisałaś o alergii na pewno nie jedna osoba skorzysta z porady
pozdrawiam
To życzę Wam dużo wytrwałości, Tobie i mężowi - aby nadal wspierał :))
UsuńWspółczuję, rozumiem problemy związane z dietą bezglutenową, bo mój młodszy syn był na tej diecie ponad 3 lata. Na szczęście mu przeszło, ale też nauczyłam się tak gotować, żeby glutenu unikać, na ogół jedliśmy całą rodziną bezglutenowe posiłki. Problem pojawiał się w przedszkolu (jak już wreszcie udało się znaleźć w naszym mieście przedszkole, które chce utrzymywać dietę), bo jadł co innego niż reszta dzieci. Wsparcie rodziny jest bardzo ważne, ciesz się, ze Twój mąż to rozumie. Życzę powodzenia i zdrowia!
OdpowiedzUsuńDzieci to mi jednak szkoda najbardziej, bo dorosły zrozumie, że to dla jego własnego zdrowia, że nie moze, ale dziecko? Tu juz pojawia się większy problem szczególnie gdy idzie do szkoły. Ciesze się, że mu przeszło. Ja za kilka lat zrobie kolejne testy, bo alergeny mogą się zmieniać.
UsuńJa mam szczęście, bo jako alergik {od 7 roku życia} mam dobrze dobrane leki. Moje uczulenia pokarmowe nie były aż tak dramatyczne, ale pyłki i sierści owszem... dzięki lekom mogę żyć normalnie :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że i Tobie się wszystko dobrze ułoży :)
P.S. O proszę, czyli nie jestem sobie sama we wciąganiu ;)
Z tymi pyłkami to chyba dobrze. Ja się cieszę, ze nie muszę przyjmować leków, szalenie nie lubie tego robić. Nawet jak mnie głowa boli po lek sięgam w ostateczności ;)
UsuńPS> Absolutnie, jesteśmy obie wciagajace;)
Maryś, to bardzo potrzebny temat!! Ja nie mam problemów z alergią na pokarmy, ale mój brat już tak. I pamiętam, jak od malutkiego wszyscy dbaliśmy o to, co jadł.
OdpowiedzUsuńDużo zdrowia!!!
Dziękuje Sywlio. Temat potrzebny i obawiam się, że takich tematów zacznie pojawiać się więcej - chemia w produktach musi się jakoś na organizmie ludzkim odbić, dlatego osób z tym problemem jest coraz więcej
UsuńNajważniejsze, że potrafisz z przykrych doświadczeń wynieść coś pozytywnego. Teraz cieszysz się zdrowiem, zaczęłaś gotować, polubiłaś to, życie ma smak :) Ja przekonuję się, jak ważne jest to, co jemy w walce z trądzikiem.
OdpowiedzUsuńO tak, zawsze tak robie :))) Kieruje się zdrowym rozsądkiem i wiem, że nie ma sytuacji bez wyjścia :))
UsuńJedzmy zdrowo !
Fajnie,że to poruszyłaś. Taki problem ma wielu ludzi.W dzisiejszych czasach,jest wiele informacji na ten temat.Myślę,że jest łatwiej.Fajnie,że nauczyłaś się z tym iść przez życie:))
OdpowiedzUsuńPowiedzmy, że nie miałam wyboru ;))) Ale tak poważnie, podejrzewam, ze nawet gdybym teraz odkryła, że nie mam alergii, nie zmieniłabym diety. Nadal unikałabym glutenu i nadmiaru nabiału :)
UsuńNajgorsza jest niewiedza. Teraz, kiedy już wiesz, co Ci jest, dzięki samej sobie (!), to możesz z ulgą odetchnąć. Mam nadzieję, że znajdziesz jeszcze wiele ciekawych przepisów, które będziesz mogła dołączyć do swojego menu. Podziwiam i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCały czas znajduje ;)))
UsuńOj Kochana współczuję Ci bardzo, najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie mając odpowiedniej diagnozy, konkretnych wyników badań faszerują człowieka lekami.Ja to nazywam diagnozą na "oko". Tak było w przypadku mojego Alana, przepisywano tylko antybiotyk za antybiotykiem, nikt nie wpadł na pomysł, że może to być własnie alergia, dopóki sama nie poszłam (oczywiście prywatnie) do pulmonologa/alergologa, który zrobił testy i zalecił dietę.Także w PL też szału nie ma, o wszystko musisz się prosić, wszystkiego domagać...;/ale jak to mówią nikt nie zadba o Ciebie najlepiej jak Ty sama;)))Buziaki i spokojnego wieczoru;***
OdpowiedzUsuńPodziwiam ja od 3 miesięcy nie jem produktów mlecznych ponieważ karmię piersią a mój synek nie toleruje laktozy ale już czasami cierpię na monotonię, szczególnie co położyć na kanapce. Lubię gotować i obiady jakoś bez większych problemów gotuję. Dobrze ze w internecie jest teraz mnóstwo przepisów. Ale faktycznie wyprawa do sklepu znacznie się przedłuża szczególnie jeśli zachce się coś nowego i znów czytanie etykiet. Ale nie pomyślałabym że u dorosłego człowieka takie objawy będą występowały. Uwielbiałam mleko, serki ubolewam nad parmezanem ale muszę przyznać że i moje jelita mają się teraz nieporównywalnie lepiej i nawet jak skończę karmienie ni będę przesadzać z mlekiem. Pozdrawiam i życzę dużo zdrowia!!!
OdpowiedzUsuńchyba podobną sprawię mojej mamie :)
OdpowiedzUsuńSuper sprawa :D tym bardziej, że z wiekiem coraz więcej rzeczy nas uczula :/
Z alergiami nie ma żartów. Wcześniej silne reakcje znałam tylko z przypadku mojej starszej córki. Przez pierwsze dwa lata życia skaza białkowa i wszelakie wysypki i stany zapalne na okrągło. Po wielu zmianach, zamiennikach i próbach skaza sama odeszła, organizm się uodpornił. Dzisiaj reaguje na kwaśne ale tylko przy podaniu w dużych ilościach. Wiem że nie jest to przyjemne, wygodne ani tym bardziej tanie. Także współczuje bardzo.
OdpowiedzUsuńCo do glutenu coraz częściej spotykam się z opinią "nie-alergików" że to zło!!! Lepiej zamieniać je na orkisz, soję czy quinoa. Okazuje się że szkodzi nie tylko w wypadku nietolerancji ze strony żołądka ale też np. zaburzeń tarczycy. Chwilowo też odmawiam sobie wielu rzeczy i stwierdzam że takie "czyste" produkty nie są wcale złe. Na wegetarianizm raczej nie przejdę ale dla zdrowia jestem w stanie co nieco odstawić. Takie testy wcale by mi nie zaszkodziły. Że czerwone mięso i biała surowa cebula nie są moimi największymi przyjaciółmi już wiem, ciekawe ile jeszcze by się znalazło :)
Link do posta zaraz wysyłam do mojego kolegi "glutka" właśnie :))) niech sobie poczyta i połączy w bólu :D
Maryśka ... ale historia z tym szpitalem ... dobrze, że znalazłaś metodę na dziada ... zamiast brać sterydy ...
OdpowiedzUsuń