Witajcie Kochani.
Niektórzy z was pewnie zauważyli, że ubyło kilka poprzednich artykułów na moim blogu, w zasadzie nie kilka bo dokładnie 2 lata mojej ciężkiej pracy. Myślę, że w związku z tym jestem wam winna kilka słów wyjaśnień. Przy okazji, jestem przekonana, że to, o czym zamierzam powiedzieć, przyda się i wam jeśli prowadzicie bloga.
Zawsze sądziłam, że podawanie źródeł pochodzenia i linkowanie zdjęć do oryginalnej strony nie narusza w żadnym wypadku praw autorskich autora tych zdjęć. Wiem również, że jeśli autor ma zastrzeżenia, najpierw załatwia się to w sposób polubowny, a jeśli to nie skutkuje, zaleca się wdrążyć rozwiązania prawnicze. Wiem, że tak wygląda to w przypadku Polski i Stanów Zjednoczonych. Przynajmniej takie były i są moje informacje w odniesieniu do tego tematu.
Sprawa wyglada jednak inaczej np. w Holandii. Dla jasności, nie mam tutaj na myśli miejsca zamieszkania ale kopiowanie zdjęć z holenderskich stron internetowych. Skąd o tym wiem? Niestety z autopsji! Doświadczenie dość bolesne i kosztowne. Obawiam się jednak, że wielu z nas - blogerów, nie zdaje sobie z tego sprawy.
Okazuje się bowiem, że w przypadku holenderskich stylistów, autorów, fotografów etc... polubowne rozwiązania zaczynają się na wystawieniu faktury za wykorzystanie danego zdjecia na swojej stronie i tym samym naruszania prawa autorskiego. Natamiast zakończyć mogą się bardzo szybko w sądzie.
U mnie sprawa zakończyła się na przeprosinach i dość wysokiej opłacie, którą nie byłabym w stanie zapłacić bez zebranych wcześniej oszczędności. To bolało. Bolało jednak jeszcze bardziej, gdy musiałam rozważyć dość agresywny sposób zniszczenia swojej pasji i pracy z przeciągu ostatnich dwóch lat, jako środek zachowawczy (zostawiajac tylko te, do których mam prawa autorskie i zezwolenia). Nie jestem bowiem w stanie zaryzykować kolejnych tak wysokich rachunków oraz krzywdy wyrządzonej autorowi. Powiem szczerze - było przy tym bardzo dużo wylanych łez.
Co to oznacza dla dalszej przyszłości i rozwoju bloga?
Zawsze staram się, nawet w tej najbardziej beznadziejniej sytuacji, odnaleźć pozytywne rozwiązanie. W tym przypadku nie mogłoby być inaczej. Inspiracje muszą odejść na plan boczny, co nie oznacza, że ich nie bedzie (ale tylko za pisemną zgodą autora), natomiast pojawi się więcej moich własnych zdjęć i projektów DIY, na które ostatnio brakowało mi czasu. Posty nie bedą pokazywać się tak często niestety, ale wierze, że nadrobię to jakością i że zostaniecie tutaj ze mną i bedziecie mnie przy tym wspierać, bo powiem szczerze, bardzo mnie cała ta sytuacje zdemotywała i przygnębiła.
Marysiu, przeczytałam to wszystko z ogromnym przerażeniem. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że blogując można ponieść tak straszne konsekwencje. Co prawda, na samym początku blogowania również obawiałam się tych praw autorskich, ale stwierdziłam podobnie jak Ty, że podanie źródła wystarczy w zupełności. Poza tym, wszyscy tak robią... Ale widać, że jest to błędne myślenie. Też staram się ostatnio dostarczać zdjęć jedynie z własnego "podwórka". Jest to bardziej pracochłonne, ale za to bezpieczne i ogromnie satysfakcjonujące. Uwielbiałam Twoje inspiracje, ale jestem pewna, że i w nowym przedsięwzięciu odnajdziesz się świetnie. Czekam na nowe posty :) Trzymaj się :*
OdpowiedzUsuńDziekuje Sylwio. Postanowilam o tym napisac glowie dlatego,ze tak wielu blogerow nie zdaje sobie z tego sprawy. Zachecam do pokasowania wszystkich takich postow z przeciagu chocby ostatniego roku aby nie poniesc tak nieprzyjemnych konsekwencji.
UsuńDziekuje za cieple slowa
no właśnie "wszyscy to robią" takie Wasze usprawiedliwianie się niewiedzą...Smutne to jest....
UsuńPrzykra sprawa, współczuję. Dziękuję również, że napisałaś o tym. Powiem szczerze, mój blog jest skromniutki, ale uwielbiam go. I mało wiem o samym blogowaniu. Czytałam, że wykorzystując zdjęcie należy podać źródło i tak robię. Jednocześnie jednak widzę, że zdjęcia są kopiowane wielokrotnie, i nie ma się pewności co do pierwszego źródła. Czy w ogóle należałoby za każdym razem sprawdzać z jakiego kraju pochodzi zdjęcie i znać prawo całego świata? Ja w ogóle jestem bardzo liberalna jeśli chodzi o te sprawy. Mam znak wodny na zdjęciach, ale w sumie mało mnie obchodzi czy ktoś je wykorzysta. Nie wiem też czy ktoś by zechciał. Natomiast mam wrażenie, że udostępniając zdjęcia wnętrza, stylizacji z podaniem źródła czy autora robisz niejako reklamę. Więc wydaje mi się to głupie. Jeśli ktoś udostępniłby zdjęcie mojej pracy z zaznaczeniem, że to ja wykonałam byłabym z tego dumna.
OdpowiedzUsuńPrzykre, bo robisz coś nie tylko dla siebie, ludzie z tego korzystają, czerpią, a Ty musiałaś zapłacić.
Pozdrawiam Cię serdecznie!
Niestety, widocznie ktoś musiał zapłacić, aby i sobie i innym coś uświadomić. Szkoda, że stało się to w ten sposób ale czasami takie bolesne nauczki docieraja najskuteczniej. Liczę tylko, że przez to, że o tym napisałam, a nie siedziałam skulona cicho ze wstydem, więcej osób to zrozumie i uniknie podobnego przypadku.
UsuńPrzykre że dowiedziałaś się o tym w ten sposób ale powiem Ci szczerze że domyślałam się że tak robisz i przestałam praktycznie komentować bo ja poczytałam trochę o tym zanim założyłam bloga i bardzo mnie bolą takie kradzieże. Oglądałam jako inspiracje zdjęciowe. Po częstotliwości postów wiedziałam że nie zdobyłabyś w takim tempie pozwoleń na publikację. Nie chciałam też nic mówić bo jestem małym podrzędnym blogiem więc co ja miałam Cię pouczać? Może powinnam zacząć informować o tym nawet tych największych? Zawsze wydawało mi się że duże blogi o tym wiedzą i świadomie kradną...sorry... Nie wiem czy należysz do grupy na FB "Blogi wnętrzarskie" bo niedawno rozpoczęła się tam dyskusja na ten temat i powstała nowa "Legalne zdjęcia na blogach" na której "mądrzejsi" w tym temacie rozwiązują nasze wątpliwości w tym temacie. Może dołączysz? Temat też mi jest dobrze znany bo jedna osoba z moich rękodzielniczych kręgów skasowała bloga bo nie mogła sobie poradzić z kradzieżą i nie reagowali na informacje że autor się nie zgadza na to. Mogę udostępnić na fb? Może nie mam dużych zasięgów, ale wiem że zaglądają osoby które mają nieświadomie nieczyste sumienia, a ja nie potrafię im tego powiedzieć bezpośrednio...Sama też rozpowszechnij ten post w sieci niech wszyscy wiedzą czym to się może zakończyć. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWitajcie! To właśnie ja rozpiczęłambtą dyskusję na fb i co? Okazało się, że w środowisku blogerek wnętrzarskich zostałam wariatką, która jest nieuprzejma i walnięta, bo miała czelność "topowej" blogerce wypomnąć kradzież. Marysiu, przykro mi, że akurat tak źle to się dla Ciebie skończyło, ale niech to będzie przestrogą. Kradzież to kradzież, nie tylko wtedy, gdy zostaniemy ukarani.
UsuńMyślę, że zdecydowanie powinnaś pouczać, bez wzgledu czy komuś się to podoba czy nie, bo nie wiedza i nie "ogarniecie" w takim temacie, może przynieść bardzo przykre konsekwencje i zniszczyć prace, w którą włożyło się serce. Ja bloga traktuje jako swoją pasję, a gdy coś jest pisane z sercem i później trzeba to niszczyć to trudno tutaj mówić o zadowoleniu. Absolutnie rozumiem stronę autorki zdjęć, które wykorzystałam i która sama przyznała, że i mnie rozumie, bo tak wiele osób nie zna zasad praw autorskich, jednak broniąc imię swojej firmy musiałam jej zapłacić. Żal mam tylko do siebie i pomimo, że musiałam usunąć wiele artykułów, co również przyczyni się do pozycji mojego bloga, wiem, że było to konieczne, również ze względów moralnych i etycznych dla samej siebie. Opisałam tą sytuację głownie po to, aby i inni wyciagneli z tego wnioski.
UsuńWiecie co, mnie się wydaje, że to idzie w kierunku absurdu... Internet bez zdjęć nie istniałby. Nie nazwałabym kradzieżą umieszczenie zdjęcia na blogu z podaniem odnośnika do strony właściciela tego zdjęcia. To może być najwyżej jakieś nieautoryzowane użycie, ale kradzież?
UsuńZ drugiej strony, myślałam o tym wiele razy, pomyślcie jaką reklamę robią blogi/instagram różnym firmom. Prawie pod każdym zdjęciem na popularnym koncie pojawiają się pytania: a to skąd? Niektórzy już sobie z tego robią żarty i tworzą śmieszne memy. Wiecie jaki byłby koszt reklamy tych produktów (nie tylko produktów, również usług), gdyby firmy musiały za nią płacić? Ale po co, lepiej zaoferować np. podkładkę pod kubek, zrobić giveaway u blogera i reklama robi się sama ;).
Więc z jednej strony jest OK, kiedy rzesze dziewczyn pędzą do sklepu po kolejny wazonik*** (wpiszcie co chcecie) a z drugiej niezbyt dobrze, kiedy poda się źródło zdjęcia?
Może te rzeczy nie są ze sobą związane, ale dużo o tym ostatnio myślę i brakuje mi w tym wszystkim jakiegoś zdrowego balansu.
Pozdrawiam dziewczyny, miłego weekendu :)
Monika wszystko pięknie, cudnie, ale spróbuj popatrzeć na to z drugiej strony - z punktu widzenia osoby, od której bierzesz zdjęcia. W inspiracjach na blogach najczęściej pojawiają się piękne wnętrza, nie produkty, bo te zazwyczaj są w moodboardach czy jakiś zestawieniach. Zatem nie ma tu żadnej reklamy. Najczęściej też brane są zdjęcia zza granicy. W linkach zwykle pojawia się odnośnik do pinteresta czy innego bloga, nie do projektanta lub fotografa (wtedy jeszcze można by rozważać reklamę). Poza tym, każdy sam układa swoją strategię marketingową. I wielu producentów bardzo dokładnie selekcjonuje metody pokazywania materiałów - bo np. ich targetem jest określona grupa ludzi. Kiedy takie produkty pokazywane są na stronach bez kontroli producenta, mogą wystąpić przykre konsekwencje (np. hejt i czarny PR, bo dużo ludzi z zazdrości się tak zachowuje, gdy coś jest poza ich zasięgiem).
UsuńWydaje Ci się, że to jest ok. A teraz opowiem Ci jak to wygląda z drugiej strony - ze strony fotografa. Żeby zrobić jedno takie ładne zdjęcie, fotograf często pracuje kilka - kilkanaście godzin. Czasem ma za to płacone, czasem nie, różnie bywa. Powiedzmy, że taki fotograf zrobił to zdjęcie na konkurs. Pokazał na swojej stronie, bo regulamin konkursu tego nie zabraniał. Ale takie regulaminy bardzo często mówią, że zdjęcie nie może być opublikowane w żadnych innych miejscach niż prywatna strona fotografa. I co teraz? Kradnąc mu zdjęcie, pozbawiasz fotografa możliwości wzięcia udziału w konkursie, cała jego praca, wiele godzin wysiłku (także fizycznego, sprzęt jest bardzo ciężki) poszła właśnie na marne. To samo jakby chciał sprzedać to zdjęcie - ze swojej strony może po prostu usunąć, z innych stron już nie. Nikt przy zdrowych zmysłach już takiego "używanego" produktu nie kupi (tak jak z wystawą w sklepie; będzie pewnie rabat, ale dalej można sprzedać). Idźmy dalej. Powiedzmy, że kradniesz zdjęcie fotografa, który mieszka w Szwecji (skandynawskie wnętrza w końcu takie popularne są) i wrzucasz na swoją stronę po polsku. Fotograf znajduje swoje zdjęcie i widzi je na blogu w obcym języku. Nie wie o czym ten blog jest. Jasne, może sobie przetłumaczyć i sprawdzić, ale musi na to poświęcić czas. A uwierz mi, nie każdy chce być kojarzony z niektórymi treściami (swoje zdjęcie znalazłam na stornie z Azerbejdżanu; powiedz mi, skąd mam wiedzieć czy na tej stronie nie ma np. nawoływania do przemocy i nie jest to zobrazowane moją fotografią? Zagwarantujesz mi, że wtedy nikt by mnie nie pociągnął do odpowiedzialności w przyszłości albo nie naruszyłoby to mojego dobrego imienia?).
Kradzież cudzych zdjęć jest bardzo wygodna, ale jak chcesz budować swoją markę to nie podpieraj się pracą innych, jeśli za to nie płacisz albo jeśli oni nie wyrazili na to zgody.
Piafka, teoretyzujesz mocno i tworzysz scenariusze pod swoje zdanie. Miej je jakie chcesz, ale dyskusje z takimi osobami są dla mnie od dawna bez sensu, wybacz :)
UsuńMam swojego małego bloga i wykorzystuję swoje zdjęcia, żadnej marki nie buduję :)
nie wiem, takie mam wrażenie, że niektórzy mają satysfakcje z tego, co się stało. Może tak jest, może to tylko internet.
Monika, szczerze Ci życzę żebyś nigdy nie znalazła się po drugiej stronie w takim razie. Bo dla Ciebie to teoretyzowanie, a dla mnie i wielu innych fotografów niestety rzeczywistość, w której ktoś bezczelnie chce korzystać z czyjejś pracy za darmo (i to nie były tworzone scenariusze, a sytuacje które niestety spotkały mnie lub kogoś kogo znam). Nie mam pojęcia jak to wytłumaczyć osobom takim jak Ty, które w żaden sposób nie chcą zrozumieć drugiej strony... Ale powiedz mi, czy jak kupujesz bieliznę, to oczekujesz, że dostaniesz ją za darmo, bo przecież nikt poza Tobą nie będzie jej oglądać?
UsuńSatysfakcja nie ma tu nic do rzeczy. Zawsze mi szkoda osób, które spotkały takie konsekwencje, ale równocześnie uważam, że to na ich własną prośbę - o prawach autorskich mówi się bardzo często, a to że ktoś ignoruje temat to jego wybór.
Sporo nie wiemy, a trzeba zacząć stosować w 100% zasady panujące - zgodne z prawem.
OdpowiedzUsuńWspółczuje Marysiu i dziękuję za wpis bo trzeba przewertować swój blog - błędy są, wiem o tym. I muszę je poprawić. Pozdrawiam :)
Dokładnie, tym bardziej, że czasem nawet nie zdajemy sobie sprawy, że robimy coś źle. Może i niechcąco, ale jednak krzywdząco.
UsuńMarysiu, przykro mi, że to Cię spotkało i wielkie brawa dla Ciebie, że zdecydowałaś się o tym napisać:)
OdpowiedzUsuńZ jednym nie masz racji - "Wiem, że tak wygląda to w przypadku Polski i Stanów Zjednoczonych. Przynajmniej takie były i są moje informacje w odniesieniu do tego tematu." - nie wiem, jak jest w Stanach, ale w Polsce także nie wystarczy podac autora i źródła - zgoda musi być ZAWSZE. I absolutnie autor nie ma obowiązku załatwiać sprawy polubownie - jak najbardziej ma prawo wystawić fakturę, a w wypadku jej nieuregulowania iść ze sprawą do sądu. Mówię o tym i piszę od dawna, mnóstwo informacji znajdziesz u Wojtka Wawrzaka z PraKreacji, na fb powstała grupa Legalne zdjęcia na blogach.
Mam nadzieję, że z bloga nie zrezygnujesz, mimo początkowych trudności - bardzo Ci kibicuję:)
Dziękuje Ilonko. Poczytam, dowiem się dokładniej. Warto być zapoznanym z prawem, ale po mojej lekcji mam nadzieje, że już nie bedzie mi to potrzebne.
UsuńDziekuje również za otuchę. Z bloga nie zrezygnuje, bo za bardzo lubie to, co robie i wiem, że mam jeszcze dużo do powiedzenia i pokazania. Trzymaj kciuki :)
O kurcze, trochę się zasmuciłam Twoim postem. Ja przeważnie przedstawiam inspiracje wnętrzarskie (najczęściej ze stron agencji nieruchomości skandynawskich), które kopiują też duże portale wnętrzarski), oczywiście z podpisem i też do tej pory uważałam, że jeśli podpisuję źródło, a ktoś nie zastrzegł, że kopiowane/udostępnianie jego zdjęć jest zabronione to nie robię nic nielegalnego. Do tego bardzo Ci współczuje, że miałaś też konsekwencje finansowe, bo zawsze byłaś dla mnie wzorem w publikowaniu postów regularnie i z pasją!
OdpowiedzUsuńDziekuje, to teraz jako wzór ;) radzę Ci dokładnie przyjrzeć Ci się swoim artykułom, a w zasadzie zdjeciom w nich umieszczonym, aby nie było za późno.
UsuńNikt nie musi zastrzegać zdjęć bo to wynika z prawa. To że ktoś np na blogu wpisuje regułkę o zakazie kopiowania bez zgody to tylko dodatek, ale jednak potrzebny skoro tak mało osób nie wie że tak nie można. Dlaczego tyle osób daje znaki wodne na zdjęcia? A dlaczego te same osoby później kradną od innych? Hm?
UsuńDziękuję Ci Marysiu za ten post i komentarz. Ja jak umieszczałam zdjęcia blogerek z ich mieszkań to pytałam czy mogę użyć, nawet te z zagranicy (najczęściej Finlandia) były zadowolone i same udostępniały informacje, że coś o nich napisałam. Jednak postanowiłam się dopytać o zgodę innych agencji sprzedaży nieruchomości, jak nie wyrażą zgody to usuwam.
UsuńMarysiu, kłaniam Ci się za to, że pomimo błędu który, popełniłaś budując markę swojego bloga na własności intelektualnej innych, to przyznałaś się do błędu i przestrzegasz pozostałych blogerów. To akurat zasługuje na pochwałę. Jesteś odważna i szanuję to. Popełniłaś błąd, wyciągnęłaś wnioski i jeszcze działasz jak kampania społeczna. Bardzo lubię Twoje filmiki i kursiki, tak więc kibicuję Tobie na "nowej drodze życia".
OdpowiedzUsuńDziekuje ogromnie!
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNie ma znaczenia czy blog jest komercyjny, czy nie. Jeśli jest udostępniony publicznie, to nie można bez zgody umieszczać cudzych zdjęć (chyba, że są na odpowiedniej licencji).
UsuńO prawach autorskich miałam na studiach i co nieco zostało w głowie. Czerpałam mnóstwo inspiracji z Twoich wpisów. Cieszę się, że pomimo przykrości jaka Cię spotkała nadal będziesz publikować posty i pojawi się więcej wpisów DIY.
OdpowiedzUsuńDziękuje Kochana
UsuńWspółczuję, że Cię spotkała taka konsekwencja, ale świetnie, że to opisałaś. Mam trochę fioła na punkcie praw autorskich i irytuje mnie, gdy blogerzy próbują się zasłaniać nieistniejącymi przepisami albo te istniejące naginać tak, jak im pasuje (wszędzie ładując prawo cytatu). Pomijając prawa autorskie to także prowadzi do nieuczciwej konkurencji, bo jednak na własnej pracy trudniej się wypromować niż na dobrej, sprawdzonej, cudzej. Podziwiam, że wyciągnęłaś z tej sytuacji taką lekcję i przyznam, że teraz chętniej będę do Ciebie zaglądać ;-) Dużo bardziej docenia się autorskie zdjęcia i teksty niż inspiracje :) Jakbyś miała jakieś wątpliwości czy pytania związane z prawem autorskim, pisz śmiało - sporo wiem na ten temat.
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuje i wiem do kogo się zwrócić gdybym miała jakiekolwiek wątpliwosci i cieszę się, ze zostaniesz tutaj ze mną.
UsuńZ jednej strony ogromnie Ci współczuję, z drugiej na kogoś musiało trafić. Przepraszam, bo nikomu nie życzę, ale inni będą wiedzieli, a przynajmniej część się dowie i uniknie konsekwencji. Osobiście nie mam problemu kiedy jakiś portal puszcza moje zdjęcia i dodaje link, ale od pewnego czasu zaczęłam oznaczać zdjęcia. Mocno zdziwiona byłam kiedy zobaczyłam swoje produkty "reklamujące" jakiś sklep w którym ich nie znalazłam, a już na pewno tam nie umieszczałam.
OdpowiedzUsuńFaktycznie,to problem. Dlatego unikam wstawiania na blog nie swoich zdjęć. Może zdarzyło mi się kilka razy, ale po pewnym czasie lepiej skasować post. Oczywiście próbuję ustalić autora i prosić o zgodę na publikację, ale najczęściej mi się to nie udaje. Poza tym, często nie wcale nie odpisują i trzeba odpuścić. Współczuję bolesnej lekcji i dzięki za ostrzeżenie:)
OdpowiedzUsuńDziekuje również
UsuńPrzykro mi, Marysiu, że Cię to spotkało. Niestety jestem przekonana, że gdyby to był inny kraj skończyłoby się na usunięciu zdjęć. Ale w Holandii zedrą z Ciebie ostatnią koszulę - takie jest moje doświadczenie.
OdpowiedzUsuńNie chcesz wystawić im faktury za reklamę? ;)
widzę że nie masz zielonego pojęcia o prawie autorskim czytając Twoje komentarze...
UsuńJa uważam,że Monika ma sporo racji, szczególnie co do mentalności niektórych Holendrów (także tylko moje subiektywne zdanie) i to, że powielanie większości zdjęć jest reklamą dla marek (które zresztą przez agencje codziennie rozsyłają blogerom tzw. "informacje prasowe"), aby tylko zamieszczać ich zdjęcia na blogach.
UsuńMariola, może nie do końca wyraziłam to, co chciałam przez moje wpisy powiedzieć. A może Ty nie zrozumiałaś :). Uważam, że granica między tym co zakazane a pożądane jeśli chodzi o prawa autorskie vs. blogi jest bardzo płynna i korzysta się z niej w taki sposób, w jaki to akurat komuś pasuje. Dlatego wspomniałam o tej reklamie, z której firmy skwapliwie korzystają. Np. bardzo często na blogach pojawiają się zdjęcia agencji 55kvadrat. Może dla kogoś, kto spędził całe życie w jednym miejscu to na co ja zwróciłam uwagę nie znaczenia. Ale ja mieszkam w tej chwili w trzecim kraju poza Polską. Kto wie, czy gdybym nie przeprowadziła się do Göteborga, nie skorzystałabym z ich usług? Czy gdyby nie blogi wiedziałabym o tej agencji? Nie.
UsuńInny przykład - 90% rzeczy w moim domu kupiłąm, bo dowiedziałam się o nich z blogów. Serio. Od dekoracji, ceramiki, przez tekstylia czy zabawki dla dzieci. A przecież zdjęcia, aranżacje firm są wykorzystywane przez blogerów.
Ja nigdzie nie napisałam, że mamy nie respektować praw autorskich, tylko sami posiadacze tych praw mają do nich różne podejście.
Rozumiem Marysię doskonale, chociaż uważam, że nie jest złodziejem, jedynie została tak potraktowana. Złodziej w ttakim przypadku dla mnie to ktoś, kto wykorzystuje cudze zdjęcia podając je za swoje.
Przyznam się, że nie wiem co do słowa jak brzmią przepisy prawa, ale jeśli za każde użycie zdjęcia, nawet z podpisem mamy komuś płacić, to dla mnie jest to koniec blogosfery w takiej formie, jak ona wygląda teraz :) ;).
A wpis odnośnie kraju, w którym obecnie mieszkam to gorzki żart, bo sama zostałam potraktowana tutaj jak złodziej wnosząc o coś, co mi się należało ;). Ale to nie na temat :).
Przykro mi, że spotkała Cię taka kara. Mnie samej też zdarzyło się, użyć zdjęć (podpisać źródło) innego autora. Od jakiegoś czasu dodaję tylko i wyłącznie zdjęcia własnego autorstwa. Mam nadzieję, że stare, które gdzieś są na blogu nikogo nie sprowokują do wystawienia mi faktury :(
OdpowiedzUsuńTrzymaj się i bloguj dalej. Rozumiem Cię, bo dla mnie blogowanie to również pasja.
Pozdrawiam,
Anna
Dziękuje Aniu :*
UsuńJest mi przykro to czytać. No trudno, trzeba iść naprzód. Jeśli raz osiągnęłaś sukces pozyskując czytelników bloga, to znaczy, że Twoja praca była ważna nie tylko dla Ciebie, ale i dla nich. Będziesz publikować rzadziej? - to nic, ważne, że nadal to będzie wartościowe. Zawsze chyba zamiast fotki możesz wrzucić link do kogoś - za to Ci chyba nie policzą :). Co do ilości postów - nie uważam, żeby ilość postów świadczyła o tym, czy blog jest dobry. A z drugiej strony, jak na FB mam w obserwowanych strony blogowe, które codziennie wrzucają po 5 wpisów, to wcale mnie to nie cieszy, a jedynie wkurza.
OdpowiedzUsuńJa prowadzę blog lifestylowy i na razie nie robie własnych zdjęc, korzystam z zasobów unsplash i pexels, ale gdybym miała blog o bardziej konkretnej tematyce, to rzeczywiście trudno znaleźć źródło bezpłatnych zdjęć. Trzymam kciuki za to, żebyś się nie poddała i zebyśmy dalej mogli czytać wpisy na tym blogu.
Dziekuje Ewo, takie słowa z pewnością podnoszą na duchu.
UsuńMoniko (nie mogę Ci odpowiedzieć bezpośrednio pod komentarzem - nie wiem dlaczego), wiem o co Ci chodzi i nawet rozumiem. Nie ma znaczenia w jakim kraju się to wydarzyło, ale pytać się powinno zawsze. Wiem że to darmowa reklama, ale nie każdy tego chce/oczekuje. Niektórzy może nie chcą być na blogach których nie znają, dlatego trzeba się pytać bo wtedy tylko się zyska. Nawet dodatkowych fanów jeśli autorowi się to spodoba i da odnośnik do Ciebie. Sama niedawno znalazłam swoje zdjęcie które umieściłam na kilku portalach gdy jeszcze nie miałam bloga na stronie której nie znam i nie wiedziałam co mam robić bo kompletnie nic nie było napisane skąd zdjęcie ma, a jeszcze dziwniejsze że nie miałam jak się skontaktować z tym (dziwnym) portalem. Nie wiem też jak bym się teraz zachowała, gdy próbuje zaistnieć w blogosferze. Jeśli by to był dobrze znany blog to bym poprosiła osobę żeby chociaż dodała odpowiednie źródło zdjęcia skoro już nie zapytała się o zgodę.
OdpowiedzUsuńJa dokładnie wiem o co chodziło Monice i trudno mi się z tym w pewnym sensie nie zgodzić, szczególnie kwestię mętalności holenderskiej. Trzeba ją poznać aby zrozumieć, zedrą z Ciebie każdego grosza jeśli mają w tym interes i to bez skrupułów, oczywiście nie generalizuje i nie wrzucam do jednego worka. W końcu mój mąż też jest Holendrem, ale wychowany jest inaczej i sam ma swoje zdanie na temat tej narodowści. Czytaliśmy również na różnych forach, że niektórzy tutaj (styliści, fotografowie etc..) nawet specjalnie wrzucają swoje zdjecia na różne strony i social media (szczególnie pintrest) a potem szukają po intenecie kto te zdjecia wykorzystał lub udostępnij, bardzo często nieświadomie, tylko po to, aby uzyskać od nich pieniądze. Prowokacyjny biznes... hmmm. Tak więc i tutaj są dwie strony medalu.
UsuńPrzykre i bardzo współczuję.
OdpowiedzUsuńA z drugiej strony potwornie wkurzające. Jak mamy inspirować (siebie i innych), jeżeli nie możemy publikować zdjęć innych. Nie zawsze jest możliwość zapytania 'u źródła' o pozwolenie. A jeżeli ja publikuję coś w Internecie, to chyba chcę, żeby inni to widzieli, promowali i się tym dzielili. Oczywiście miło, jak ktoś zapyta czy może, ale bardziej bym to odnosiła do portali czy magazynów internetowych. I wg tego, co przeczytałam u Wojtka z Prakreacji, mamy możliwość użycia zdjęcia jako cytatu. Cytuję: "Niezależnie co (kogo?) cytujesz, pamiętaj, że cytat może stanowić tylko niewielką część całości Twojego tekstu. To Twój tekst musi być w przewadze, a cytaty mogą być tylko uzupełnieniem." Więc dlaczego, jeżeli podajemy źródło, nie możemy umieszczać cudzych zdjęć na zasadzie cytatu? i dalej z art.29.1: "umożliwia ono posługiwanie się tylko urywkami (fragmentami) cudzej twórczości i tylko w celu wyjaśnienia, analizy czegoś, nauczania lub jeśli jest to uzasadnione ze względu na dany gatunek twórczości".
Uh, idę u siebie zrobić porządek, posprawdzać autorów zdjęć, ale nie zamierzam usuwać wszystkiego. A za Ciebie Marysiu trzymam kciuki, żebyś się nie poddawała i nadal publikowała wartościowe treści.
Agnieszka
Serdecznie dziękuje Agnieszko!!
UsuńKurczę...dlaczego nie mogę odpisywać pod konkretnym komentarzem? Marysiu, ja też Monikę rozumiem ale tak jak wspomniałam widocznie nie wszyscy tego chcą. Nie wiem co siedzi tym ludziom w głowie ale nie chcą. Może chodzi żeby mieli kontrolę nad tym do czego są używane ich zdjęcia? Żeby np nie okazało się że są wykorzystywane do...np sprzedaży zabawek erotycznych w Chinach :)) absurdalne ale taki przykład mi wpadł do głowy :) Nie chciałabyś być znana z takiej strony, co? :) Twierdzę też że państwo nie ma w tym nic do rzeczy. Ty mieszkasz w Holandii więc myślisz że tam jest tego więcej. Myślę że takich przypadków jaki opisałaś jest więcej na całym świecie.
OdpowiedzUsuńNo pewnie Marysiu, że będę Cię odwiedzać :) Nie wyobrażam sobie blogosfery bez Ciebie Kochana! Twórz i cykaj swoje piękne posty, będę na nie czekała z wielką ciekawością.
OdpowiedzUsuńBardzo Ci współczuję przebytych kłopotów.
Ściskam, Marta
Świetnie, że to opisałaś, bo co z tego, że większość z nas wie, jakie są zasady, ale łamie je bo "przecież nikt jeszcze za to nie zapłacił".
OdpowiedzUsuńOstatnio poprosiłam o zgodę, dostałam bez problemu i cieszę się, że to zrobiłam :)
Piafka pisała kiedyś o embedowaniu zdjęć np. z Pinteresta. Ale wydaje mi się to rzeczywiście w porządku tylko wtedy, gdy pin przenosi do pierwotnego źródła, a nie do jednego z wielu wpisów z inspiracjami. Ostatnio poświęciłam pewnie dobrą godzinę próbując znaleźć "pierwotne" zdjęcia i na kilkadziesiąt dotarłam do jednego! Niestety, post więc nie powstał...
Z drugiej strony można używać zdjęć czy filmów w celach edukacyjnych - zwróćcie uwagę np. na kanał Arleny Witt - jakoś nie wierzę, żeby na każde wykorzystanie filmu miała zgodę z samego Hollywood. Więc wydaje mi się, że o ile we wpisach z inspiracjami można faktycznie domagać się swoich praw, o tyle we wpisach, które zawierają solidną dawkę wiedzy nie powinno być problemu z użyciem zdjęć.
Ola, precyzując z tym embedowaniem ;-) Trzeba zachować zdrowy rozsądek. Bo tutaj dochodzi jeszcze jedna kwestia i inne prawo - kradzież transferu. Raz na jakiś czas myślę, że spoko, ale co drugi post, to już odpada. Zaglądnij na grupę legalne zdjęcia na blogach, chcę tam poruszyć też kwestie docierania do oryginalnego zdjęcia. Są na to różne sztuczki ;-)
UsuńA co do celów edukacyjnych - działa wtedy prawo cytatu. Ale tutaj też nie można przeginać. Jeśli piszemy post o konkretnym stylu we wnętrzach, można wykorzystać cudze zdjęcie do zobrazowania tego stylu, oczywiście z podpisaniem autora. Takie użycie zdjęcia musi być uzasadnione! Najlepiej obrazuje to krytyka literacka czy opis obrazu - ciężko byłoby zanalizować całość bez przywoływania fragmentów. Wtedy prawo cytatu działa ;-)
Haloo wcale się nie dziwię że jesteś smutna i zdenerwowana. Jak poszły na to Twoje oszczędności to nie było w takim razie za wesoło ! Ja rzadko wklejam inspiracje , zdjęcia z innych stron, choć czasem mi się zdaża. WOW będę o tym pamiętała.
OdpowiedzUsuńCzekam na Twoje projekty DIY.
Bardzo ważny post, dziękuję. Jednocześnie bardzo mi przykro za to, co Cię spotkało z tego powodu. Bo to prawda - wielu z nas myśli, a w zasadzie jest pewnym, że podanie linku załatwia sprawę i wszystko jest ok, a tym czasem takie coś... Ehh, nie poddawaj się i powodzenia!
OdpowiedzUsuńJestem tym autentycznie zszokowany. I to tym bardziej, że mowa nie o jakimś odległym kraju, a członku UE. Dobrze się o tym dowiedzieć i dobrze jednak, że nie zamierzasz się poddawać z prowadzeniem bloga. Po takim ciosie pewnie wielu by zrezygnowało (nie mówię o finansowym, ale o utraconych wpisach), a to była wielka szkoda.
OdpowiedzUsuńDziekuje. Staram się nie poddawać, choć cios był mocny
UsuńMario, jestem zaskoczony, jak bardzo potrafimy patrzeć na sprawy, na wiele spraw, tylko z własnej strony.
OdpowiedzUsuńJestem blogerem podróżniczym i temat znam świetnie - właśnie od drugiej strony. To moje zdjęcia czasem znajduję na różnych stronach, gdzie ktoś sądzi, że podpis załatwia sprawę. I zawsze szukam w sobie zrozumienia dla takiego czynu. Gdzie wyobraźnia autora tego "zapożyczenia"?
To mój czas poświęcony na podróż, często bedącą moją pracą, moje koszta na transport, wyżywienie, także sprzęt, którym wykonuje zdjęcie. A potem na obróbkę przy komputerze. Czy to naprawdę dziwi, że fakt wzięcia i "podpisania" jest czymś tak oburzającym nas, autorów?
Czy naprawdę nie można wpaść na to samemu?
Z pozdrowieniami :) i życzeniami blogowych sukcesów :)
Dziekuje za komentarz. Warto jest poznawać dwie strony medalu. Czasami gorzka lekcja jest konieczna aby zrozumieć obie strony.
UsuńPozdrawiam serdecznie
Mam mieszane uczucia i to bardzo mieszane. Przełóżmy to na książki. Napisałam książkę, opublikowałam w necie, a Ty mnie cytujesz czy to jest "kradzież"? Moim zdaniem NIE. Z pewnością kradzież to za mocne słowo. Nie wiem jak rozwiązać ten problem prawnie ( mam na myśli uniwersalne i klarowne rozwiązanie), ale jest on w jakimś sensie nieuregulowany, ale oburzają mnie komentarze mówiące o kradzieży. Podając źródło nie podpisujesz się pod zdjęciem, wiadomo, że nie jest to Twoja praca. Chcesz inspirować innych, nie widzę w tym tak wielkiego zła. Sama dodaje znak wodny do zdjęć, ale nie dlatego, że mam coś przeciwko ich powielaniu, robię to właśnie na wypadek jakby ktoś "zapomniał" podać źródła... Naprawdę mam bardzo mieszane uczucia po przeczytaniu tego posta i komentarzy pod nim. Kradzież... Mocne słowo, ZA MOCNE...
OdpowiedzUsuńCo do odwiedzin, z mojej strony nic się nie zmieni ;)
Pozdrawiam
Dominika
Fajnie, że Ci się to nie podoba, ale takie mamy prawo. Czy jak jest na znaku ograniczenie prędkości do 50km/h to jedziesz 200, bo to przecież sugestia? A jak Cię złapie policja to im powiesz, że przecież nic złego nie zrobiłaś?
UsuńTo jest kradzież zdjęć, czy Ci się to podoba, czy nie. Jeśli chcesz zgłębić temat odsyłam do ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych lub na grupę na fb - legalne zdjęcia na blogach. Prawo cytatu istnieje, ale ma spore uwarunkowania i to wszystko jest zapisane w ustawie. Nie Ty i nie ja możemy oceniać czy taka ustawa jest słuszna i czy należy ją przestrzegać.
Marysiu, podziwiam cię za szczerość i tą bezinteresowność w publikacji tego posta. Ja nie miałam pojęcia iż bez zgody, mimo podania źródła, jest to kradzież :(
OdpowiedzUsuńWielokrotnie publikowałam zdjęcia z innych stron robiąc darmową tak naprawdę reklamę jakiegoś produktu...
Teraz przynajmniej wiem, choć od dłuższego czasu na blogu pojawiają się tylko moje zdjęcia, dla pewności wysłałam zapytania do firm których produkty pokazywałam i bez problemu dostałam ich zgodę :)
Zrób to koniecznie :)
UsuńDo Piafka :) Dziękuję, z pewnością zgłębię ten temat. Nie zmienia to faktu, że nie Marysia i 85% nas blogerek nie jest i nie będzie w moich oczach złodziejkami. Prawa trzeba przestrzegać, tu się zgadzam, ale prawo jest dla ludzi. Piszesz : "Nie Ty i nie ja możemy oceniać czy taka ustawa jest słuszna i czy należy ją przestrzegać." Jak to? Czyli nie mam prawa oceniać poczynań własnego rządu/ byłych rządów/ polityków/ prawników? Wybacz, ale będę oceniać. Nie wszystkie ustawy są dobre i słuszne. Nie wszystko jest czarno-białe.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dominika
Tylko to jest akurat międzynarodowe standardy prawa autorskiego. Podoba ci się to czy nie ale jest to KRADZIEŻ i to wcale nie jest słowo "za mocne"
UsuńOk, oceniać możesz, źle to ujęłam. Ale to czy się zgadzasz z prawem nie ma najmniejszego wpływu na to, że musisz tego prawa przestrzegać. Kradzież to zabranie czegoś bez pozwolenia - w przypadku sieci też to działa.
UsuńMuszę się zgodzić z Pastelową Kropką - to, że prawo jest takie, a nie inne, nie oznacza, że muszę je uważać za słuszne. Oczywiście, że MUSZĘ GO PRZESTRZEGAĆ, ale myśleć mogę, co mi się podoba. A myślę, że jest przestarzałe i niedostosowane do współczesnych realiów cyber-rzeczywistości.
OdpowiedzUsuńJasne, można przecież myśleć, co się chce ;-) Ja akurat uważam, że jest słuszne, a przestarzałe jest w innych aspektach (np. jeśli chodzi o gry komputerowe). Ale tak jak napisałaś przestrzegać muszą wszyscy ;-)
UsuńOla, tak się mysli do tego momentu , gdy nagle pewnego pięknego dnia nie odkryjesz w sieci,że ktoś sobie przwylaszczył twoją prace bez pytania, albo jeszcze ciekawiej sobie ją powycinał, poskladal po swojemu a ty wiesz,ze to twoja praca( zdjęcie tekst itp) uczucie bezcenne hehehe punkt widzenia,zalezy miejsca siedzenia ot co
UsuńUczymy się na błędach niestety... Szkoda, że inni nie doszli do tego jeszcze i takie wstawianie czyichś zdjęć traktują, jako coś normalnego i nikogo nie krzywdzącego. Czasami ciężko jest dojść pierwszego, prawdziwego autora zdjęcia. Powielane wiele razy, przypisywanie sobie autorstwa. Ile przypadków w rękodziele znam. Wstawianie zdjęć nie swoich prac, reklamowanie jako swoje i przyjmowanie zamówień... A potem niespodzianka, bo jednak nie takie jak na zdjęciu ;)
OdpowiedzUsuńprzeczytalam wpis, przeczytalam komentarze.. jedna rzecz, której durny Polak nie potrafi zrozumieć, to to,że uzywając cudzej włąsnosci intelektualnej , czy to zdjec, czy tekstów.. nie robicie reklamy autorom, tylko zwiekszacie dochód SOBIE, przez liczbe wejsc, klikniec itepe.. to dzieki czyjejs pracy wasza strona jest atrakcyjniejsz. A ze łaskawie dacie linka do pinteresta, czy innego bloga, skad sobie weźmiecie tresc nic nie daje autorowi. daje wam, dlatego ludzie przestają sie pitolic i po prostu wystawiają fakturę za usluge.. w tym wypadku użyczenie zdjęć. i nie róbcie tu wywodów o tym ,ze kupilyscie dzbanek, bo zobaczylyscie go na zdjeciu u kogos tam.. jaki niby zysk bedzie mial fotograf? żaden, raczej producent dzbanka i bloger, ktoremu skaczą statstyki.
OdpowiedzUsuńdam jeszcze przyklad.. na yt udostepnilam filmik swojej rocznej córeczki, ktora sobie kicala w rytm jakiejs muzyki z tv, wlasciwie to tej muzyki praktycznie nie bylo slychac bo filmik nagrywany telefonem marnej jakosci.. mam ustawione na koncie yt,żeby wlączały się reklamy.. jakież było moje zdziwienie gdy dostałam oficjalne pismo, o usuniecie tego filmu bo firma , ktora wydala ten utwór nie wyraza zgody na jego rozpowszechnianie i zarabianie na nim...mialam na ten filmik z 30 wejsc bo to udostepniam głownie rodzince... prawa autorskie ludzie.. i nie ma ,ze sie wam to nie podoba.. ale zrozumiecie to dopiero wtedy jak ktoś cos od was ukradnie..
UsuńNie miałam pojęcia, że pokazując zdjecia inspiracji z linkiem do autora zdjecia to kradziez i ze muszę pytać o zgodę za każdym razem. Czy dotyczy to wszystkich serwisów społecznosciowych, FB, insta itd?Mieszkam w NL, od lat pokazuje u siebie moja ulubioną marke Riviera Maison i teraz sie doiaduję,że coś co uwązałam za fajne i warte pokazania innym moze byc powodem by mnie pozwac do sądu i zarządac odszkodowania. Strach sie bać.
OdpowiedzUsuńjesli zarabiasz na swoim blogu, to jak najbardziej firma moze wystawic fakturę za korzystanie z ich profesjonalnych materiałów.. gdybys sama zrobiłą stylizację, pstryknela zdjęcie, obrobiła je odpowiednio( wykonalabys prace) nie byłoby problemu. skorzystalas z cudzej pracy by uatrakcuyjnic swój blog, by mieć więcej czytelników.. to naprawde ne jest trudne do zrozumienia..
UsuńBolesne doświadczenie... i szkoda, że nie chcieli polubownie. Mnie zdarzyło się trafić na swoje zdjęcia nie tylko na pintereście, choć konta tam nie miałam, ale i przypadkowo trafiłam na nie użyte do reklamy imprezy z logo bloga i dołożonym przez "twórcę" napisem "dziękuję". Ścięło mnie, bo była to impreza, której nie popieram, ale po ochłonięciu dowiedziałam się, kto go zrobił i zamieścił i zadzwoniłam z prośbą o usunięcie zdjęć z filmu. Bardzo cenię blogi z własnymi zdjęciami, bo wiem, że opcja kopiuj wklej jest bardzo popularna, łatwa i wiem też, ile pracy i nauki potrzeba, żeby samemu zrobić dobre zdjęcia. Podziwiam, że mimo całej sytuacji nie wściekłaś się na tyle, żeby skasować bloga. Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńSkasowanie nie wchodziłoby w grę, ponieważ mam pewne zobowiązania wobec innych firm, co jest omówione w kontrakcie, ale myslałam nad zaprzestaniem. Chwilami nie widziałam sensu, szczegolnie gdy przyszedł moment kasowania artykułow, w które włożyłam wiele pracy i serca. Wszystko jednak zaczyna się od zrozumienia, a kolejnym krokiem jest pomyślenie na spokonie -co dalej.
UsuńCześć Marysiu, życie pozablogowe w ostatnich tygodniach spowodowało, że nie miałam czasy i przyznaję, również serca do czytania o tych o u innych i dopiero teraz nadrabiam. Zauważyłam w powiadomieniach, że Cię dużo mniej, ale sądziłam, że jesteś zajęta czymś innym. Dopiero teraz rozumiem co się dzieje i przyznam szczerze, ja jestem przerażona, bo w zasadzie kilka lat mojej = nie chcę napisać pracy, ale mojej aktywności, która była moją pasją idzie do kosza. Wyłączyłam właśnie bloga i rozważam co ze stroną dalej? Od dawna myślałam na podjęciem decyzji o zmianie kierunku w jakim szedł blog, ale to zycie wymusiło na mnie decyzję "tu i teraz". Mam poczucie, że nie jestem złodziejem, nie chciałam nikogo okradać, ale dura lex sed lex... Współczuję Ci z wielu powodów- od tych finansowych, bo to dotkliwa kara, ale przede wszystkim poczucie pewnej porażki, kiedy tak wiele rzeczy idzie po prostu do kosza... Dziękuję, że o tym napisałaś- to dla wielu był bodziec, bo Twoja historia wywołała burzę i prawie histerię. Ściskam Cię!
OdpowiedzUsuńHmmm, czyli ukradłaś komuś zdjęcia (nie łudź się, odnośnik do czyjejś strony nic nie zmienia) i płaczesz, że ktoś ostro wkur*iony kazał Ci za nie zapłacić? I jeszcze ubolewasz, że straciłaś SWOJĄ pracę?
OdpowiedzUsuńPłaczę ze śmiechu :D
Bardzo się przejęłam tym, co Cię spotkało. W życiu nie nazwałabym tego kradzieżą! (to a propos powyższego komentarza) Podpisałaś to zdjęcie, a nie próbowałaś wcisnąć jako swoje. Bardzo dziwne to holenderskie prawo... Żyjemy w XXI wieku, w Internecie, a prawo dotyczące praw autorskich niestety jest daleko w tyle :( Czy wiesz może, czy należy uważać tylko przy publikacji zdjęć na blogu (komercyjnym czy nie), czy np. na tumblr i pintereście też lepiej nic nie udostępniać (tylko jak wtedy te serwisy by wyglądały...)? Bo ja pospiesznie ukryłam wszystkie tablice na pintereście i zastanawiam się, czy to już paranoja.
OdpowiedzUsuń51 yr old Executive Secretary Gerianne Sandland, hailing from Earlton enjoys watching movies like "Snows of Kilimanjaro, The (Neiges du Kilimandjaro, Les)" and Glassblowing. Took a trip to Monastery and Site of the Escurial and drives a Town & Country. przekieruj do tych gosci
OdpowiedzUsuń